Północne Chile przerwą w podróży po Peru
artykuł czytany
1727
razy
Kolejnym celem naszego pobytu w Chile jest zobaczenie największej na świecie odkrywkowej kopalni miedzi Chuquicamata. Opuszczamy więc San Pedro de Atacama i wracamy autobusem do Calamy. Przyjeżdżamy do niej późnym popołudniem i nie bez trudu udaje nam się znaleźć schludny i przyjemny hostel. Z naszych obserwacji wynika, że w mieście tym jest dużo drogich hoteli, ale trudniej o lokum dla "backpackera".
Calama została założona w XVII wieku. Dziś jest ośrodkiem przemysłu chemicznego. Duży w niej ruch, mnóstwo sklepów, kuszących lodziarni i bogato zaopatrzonych ciastkarni. Zadbane deptaki, a przy jednym z nich górujący pomnik górnika z pobliskiej kopalni miedzi.
W Informacji Turystycznej rezerwujemy wycieczkę do Chuquicamata na następny dzień. Okazuje się jednak, że zwiedzanie kopalni odbywa się nie rano, tak jak podano w przewodniku, ale od godziny 14-ej.
Następnego ranka potwierdzamy w Informacji Turystycznej naszą rezerwację (dostępnych jest tylko kilkanaście miejsc w grupie zwiedzających). Godziny dzielące nas od wyjazdu do Chuquicamata wykorzystujemy na poznawanie miasta i życia jego mieszkańców. W sklepach zaskakują nas ubrane w ozdoby świąteczne choinki. W pełnym słońcu i 30 stopniowej temperaturze wydają mi się one jakby nie na miejscu, a przecież to już listopad.
O godzinie 13-ej z podanego w Informacji Turystycznej przystanku, wsiadamy do colectivo i jedziemy zobaczyć kopalnię. W budynkach kopalni, gdzie zaczyna się nasze zwiedzanie, musimy zmienić odzież. Obowiązują tu bowiem długie spodnie, koszula z rękawami i zakryte obuwie.
Na początek oglądamy film traktujący o historii i działalności kopalni. Następnie przewodniczka poszerza naszą wiedzę o Chuquicamata i oglądamy przykłady produktów końcowych kopalni. Autobus zabiera nas na punkt widokowy, z którego możemy podziwiać wielkość kopalni i jej działalność. Stanowi ją olbrzymia, zwężająca się ku dołowi dziura w ziemi. Jej wielkość, kolorystyka odkrytych skał, pracujące w niej samochody, wszystko to robi wrażenie. Np. koło samochodu, którym wywozi się z kopalni urobek znacznie przewyższa swoją wysokością człowieka. Koszt jednego z wielu poruszających się tu, sprowadzanych z Niemiec, pojazdów to 3 mln $.
Zlokalizowane tuż obok kopalni miasteczko dla jej pracowników jest jakby wymarłe. W ostatnim czasie zarząd kopalni zdecydował bowiem o przesiedleniu mieszkańców do Calamy. Liczne budynki mieszkalne, szkoła, przedszkole, kościół, wszystko to widzimy więc opustoszałe. Panuje tu specyficzny, dekadencki nastrój.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż